W gotowaniu liczy się nie tylko talent, ale i dobry sprzęt. Nie da się ukryć, że z porządnymi akcesoriami praca idzie sprawniej i przyjemniej. Podstawą są ostre noże, odpowiednie garnki, dobra patelnia, ale też udogodnienia w postaci blendera czy miksera. Te gadżety znacznie ułatwiają kuchenne zmagania. Oczywiście im lepsza jakość, tym większa wytrzymałość i dłuższa żywotność, a przy mojej częstotliwości gotowania sprzęty zużywają się w błyskawicznym tempie. Dlatego gdy dostałam propozycję przetestowania patelni firmy Woll nie zastanawiałam się zbyt długo. Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji, tym bardziej, że jest to jeden z akcesoriów kuchennych, które najczęściej wykorzystuje. Placuszki, omlety na słodko i wytrawnie, duszone warzywa czy kotlety. O rety … ile tych rarytasów można na niej przyrządzić. Bardzo lubię szybkie dania, których przygotowanie nie zajmuje zbyt dużo czasu. Jeśli trzeba łączyć pracę z treningami, do tego dochodzą codzienne obowiązki, to nie ma się co dziwić, że takie błyskawiczne przepisy są na wagę złota. Dzisiaj mam dla Was kilka propozycji na dania z patelni, które bez problemu możecie przygotować na co dzień. Znajdziecie tu zarówno pomysły na obiad, lunch, jak również deser, do wyboru do koloru, a ich przygotowanie ułatwi niezawodna patelnia tytanowa.
Oto moja lista niezwodnych dań z patelni.
1. Spaghetti bolognese
Moja pierwsza propozycja to treściwy obiad. Jestem niewątpliwie makaroniarą 😀 Uwielbiam makarony pod każdą postacią i niemal z każdym dodatkiem. Czy to w rosole i zupie pomidorowej, czy w towarzystwie sosu lub krewetek, po wersje na słodko z truskawkami lub jabłkami (zapiekanki też niczego sobie). Jak wiadomo to ja wiodę prym w kuchni, ale jest jedno danie, które nawet Januszek jest w stanie przygotować. Mowa tu o spaghetti bolognese. Dzisiaj przedstawię Wam przepis na pyszny sos pomidorowy, którym dzięki dostępności makaronów bezglutenowych mogą cieszyć się osoby na diecie redukcyjnej.
Nie wspomniałam, że w ofercie firmy Woll znajdziecie szeroki wybór produktów, mnie najbardziej zainteresowały głębokie patelnie. Głównie dlatego, że stanowią zamiennik garnka, a wysokie brzegi chronią kuchenkę przed zachlapaniem w trakcie smażenia czy duszenia. A uwierzcie mi, jak Januszek gotuje bolognese, to cała indukcja wymaga ostrego szorowania 😛
Co jeszcze potrzebujecie do przygotowania tego smakowitego sosu oprócz chęci i dobrego sprzętu???
Przygotuj:
- 400 g mięsa mielonego (ja użyłam z indyka, ale może być też wołowe)
- 1 cebulę
- 2 ząbki czosnku
- 2 puszki pomidorów w puszcze (całe, niekrojone)
- 1/2 szkl. passaty pomidorowej
- 1 łyżeczkę octu jabłkowego
- 1 łyżeczkę oliwy z oliwek
- 1 łyżeczkę erytrolu
- słodką paprykę w proszku
- odrobinę pieprzu cayenne
- świeżą lub suszoną bazylię
- sól i pieprz do smaku
- 300 g makaronu spaghetti (u mnie bezglutenowy – kukurydziany)
Do dzieła:
Obierz czosnek i cebulę. Cebulę pokrój w drobną kostkę. To samo zrób z czosnkiem. Rozgrzej patelnię, dodaj odrobinę oliwy lub oleju. Wrzuć cebulę i smaż, aż się ładnie zarumieni. Pod koniec dodaj czosnek. Przypilnuj, żeby się nie przypalił. Gdy już się ładnie zeszklą dodaj mięso. Smaż co pewien czas mieszając, do momentu aż mięso nie będzie surowe. Następnie przypraw go solą oraz pieprzem. Dosyp też słodką i ostrą paprykę oraz bazylię. Podsmaż jeszcze chwilę, żeby smaki się uwolniły i ładnie połączyły. Następnie dodaj pomidory w puszcze.
Te w całości są o wiele słodsze niż te krojone, dlatego polecam właśnie tę wersję. Duś przez chwilę, żeby pomidory się rozpadły. Dodaj passatę, ocet jabłkowy i oliwę z oliwek. Dosyp erytrol, który doda jeszcze słodyczy. Ponownie dopraw całość solą i pieprzem oraz paprykami. Duś sos na małym ogniu, aż ładnie zgęstnieje. Na koniec dodaj świeżą lub suszoną bazylię. W międzyczasie ugotuj makaron. Ja stanowczo preferuję wersję al dente, dlatego swój makaron gotuję przez 8 minut. Gdy już sos będzie gotowy dodaj do niego makaron i wszystko dokładnie wymieszaj.
Podawaj na ciepło. Możesz posypać całość parmezanem, jednak z racji tego, że unikam nabiału, muszę obejść się jego niepowtarzalnym smakiem 🙁 Jednak nie ujmuje to całemu daniu, które jest niezwykle smakowite i sycące.
2. Leczo
Nie bez powodu wybrałam głęboką patelnię, gdyż już w zamyśle miałam, że wykorzystam ją jako zamiennik garnka. Moja patelnia Diamond Lite ma wysokie brzegi, a średnica 24 cm okazała się optymalną wielkością. Bardzo lubię dania jednogarnkowe, gdzie wystarczy tylko pokroić składniki, wrzucić do naczynia i czekać aż się samo zrobi 🙂 Jednym z takich posiłków jest właśnie leczo. Trzeba tylko pokroić cukinię, paprykę i pomidory. Dodać sól, pieprz oraz słodką i ostrą paprykę. Jedyną dodatkową czynnością jaką trzeba zrobić jest podsmażenie kiełbaski, żeby nabrała chrupkości i uwolniła swój aromat. Później wystarczy przykryć pokrywką i dusić całość na małym ogniu, aż wszystko ładnie zmięknie i smaki dobrze się połączą. Zapomniałam wspomnieć, że wszystkie patelnie Woll Diamond mają w zestawie pokrywkę, co jest dużym plusem, bo nie ma obaw, że dokupiony przez nas model nie będzie do niej pasować. Jak również nie będziemy zmuszeni do sprzątania całej kuchni z powodu bulgotania powolnie gotującego się dania 😉 Dla Perfekcyjnej Pani Domu pokrywka to istny „must have” i bardzo cieszy mnie fakt, że znajdowała się w zestawie.
3. Placuszki kefirowe
Jak wiecie jestem niewątpliwym łasuchem. Uwielbiam słodycze, oczywiście te zdrowe, dlatego najczęściej przyrządzam je samodzielnie, gdyż wtedy wiem co jem. Słodkości to moja najlepsza propozycja na lunch lub dodatek do kawusi. Najczęściej przygotowuje: gofry, naleśniki, omlety, ale też placuszki. Na blogu znajdziecie kilka wersji: kokosowe, na bazie mango lub maślanki, ale polecam też placuszki kefirowe z jabłkiem, które są niezwykle pulchne niczym racuchy. Do ich przygotowania potrzebna jest dobra patelnia o nieprzywierającej powierzchni. Pomyślałam, że najlepszym testem mojego nowego nabytku będzie właśnie usmażenie na niej placków. Jestem zwolennikiem zdrowej diety i staram się unikać zbędnych kalorii. Pojawiło się pytanie czy faktycznie jest to patelnia do smażenia bez tłuszczu. Nie pozostało nic innego ja zabrać się za przygotowanie ciasta. Dokładny przepis znajdziecie tutaj.
Zamiast jabłek możecie użyć gruszkę, nektarynkę lub borówkę amerykańską. Po dokładnym rozgrzaniu patelni łyżką nałożyłam na jej powierzchnię porcje ciasta i pozostawiając pod przykryciem czekałam na efekt. Ku mojemu zdziwieniu przewrócenie placków okazało się banalnie proste, pomimo braku tłuszczu ani trochę nie przywarły do powierzchni. Po ściągnięciu placka z patelni na jej powierzchni nie pozostał ślad, by coś się na niej smażyło 😛
Ponadto placuszki nie rozpadły się i zachowały swoją formę. Z przepisami bezglutenowymi nie jest to takie oczywiste, gdyż nie jest łatwo uzyskać zwartą strukturę, ale na szczęście połączenie idealnych proporcji składników i dobrego jakościowo sprzętu pozwoliło uzyskać zadowalający efekt 😉 Koniecznie przetestujcie placki na własnych kubkach smakowych, bo jestem pewna, że przypadną Wam do gustu 😉
4. Dutch Baby – pieczony omlet
Często zamiast smażenia wybieram pieczenie. Zarówno jeśli chodzi o kotlety, nuggetsy czy frytki. Są też pewne przepisy, które najpierw się gotuje, a później zapieka. Dobrze mieć wtedy odpowiednie akcesoria. Kupiłam kiedyś specjalną patelnię z odpinaną rączką i faktycznie przez pewien czas sprawdzała się doskonale. Jednak w ciągu użytkowania system odpinania zaczął się zacinać, a sama powłoka patelni nieco się starła, przestając być już tak nieprzywieralną jak zaraz po zakupie. Czytając o patelniach Woll najbardziej zaintrygował mnie fakt, że nawet te wersje ze stałą rączką można używać w piekarniku do temperatury ok. 230°C. Zastanawiałam się czy nie jest to tylko chwyt marketingowy. Mając już do dyspozycji sprzęt w swojej kuchni, nie pozostało nic innego jak sprawdzić go na własnym przepisie. I tutaj mam dla Was hit, Dutch Baby czyli pieczony naleśnik, który skradł moje serce.
Przepis jest banalnie prosty, niczym przygotowanie standardowych naleśników. Różnicą jest tylko posiadanie naczynia do zapiekania, bo ciasto wylewa się do nagrzanej formy i wstawia do piekarnika nastawionego na 200°C na ok. 20 min. Ja natomiast użyłam mojej patelni Diamond Lite. Postępując zgodnie z przepisem, który znajdziecie tutaj, najpierw nagrzałam patelnię, a następnie wstawiłam ją do piekarnika z już przygotowanym ciastem. Ku mojemu zdziwieniu podczas pieczenia nic się z nią nie stało. Nie było żadnych śladów topienia, rączka pozostała bez szwanku. Jak czytałam jest to wynikiem specjalnej konstrukcji i wykonania uchwytu z jednego kawałka kompozytu, który jest niezwykle odporny na działanie wysokiej temperatury. To dla mnie największy plus, który czyni ją wielofunkcyjnym sprzętem do zadań wszelakich 😉 Taki sprzęt lubię najbardziej, gdyż wtedy redukujemy ilość zbędnych akcesoriów, ale nie ogranicza to naszych możliwości 🙂 Pieczony naleśnik jest niewątpliwie warty wypróbowania, a patelnia Diamond Lite warta przetestowania 🙂
Czym najbardziej zaskoczyła patelnia Diamond Lite???
Jakością wykonania. Naprawdę patelnia wygląda na solidną i wytrzymałą. Powłoka tytanowa sprawdziła się doskonale w każdych warunkach. Grube dno dobrze rozprowadza ciepło, a mocna rączka utrzymuje ciężar całej konstrukcji. Smażyłam na niej różne produkty od cebuli, po mięso, na placuszkach skończywszy i w każdym przypadku powłoka zdała rezultat, nie wymagając nawet użycia tłuszczu, Jest też niezwykle łatwa w czyszczeniu, wystarczy parę ruchów gąbką i patelnia jak nowa 😉 Pokrywka w zestawie jest dodatkowym atutem, ale chyba największy szokiem, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, była możliwość użycia w piekarniku. Mimo, że posiadany przeze mnie model nie ma odpinanej rączki, można go wykorzystać również do pieczenia. Jest to bardzo duże udogodnienie, które nie tylko ułatwia wykonanie niektórych przepisów, ale też pozwala ograniczyć zbędne akcesoria, co jest niezwykle istotne szczególnie, gdy posiadamy niedużą kuchnię 🙂
Do czego mogę się przyczepić???
Wadą może być waga. Nie da się ukryć, że patelnia jest dość ciężka. Jednak jeśli zależy nam na dobrym jakościowo produkcie, wykonanym z solidnych i wytrzymałych materiałów, musimy się liczyć z tym, że przełoży się to na ciężar. Nie jest to patelnia do naleśników, którą podrzucamy (z resztą przy bezglutenowej wersji i tak jest to raczej niemożliwe) dlatego nie jest to dużą niedogodnością. Patelnia ma usprawnić gotowanie i być łatwa w czyszczeniu, a ten model w tej kwestii zdał test na piątkę z plusem. Zniechęcająca może być też cena. Muszę przyznać, że sama byłam zaskoczona jak jest wysoka. Jednak jeśli zapewnienia producenta okażą się prawdą i patelnia posłuży przez lata, to rozkładając ten koszt na taki okres przelicznik jest bardziej korzystny. Oczywiście jakość można sprawdzić przy dłuższym użytkowaniu, dlatego być może za jakiś czas pojawi się kolejny wpis z ponowną oceną patelni Woll, wtedy będziemy mieć stuprocentową pewność, czy faktycznie jest to sprzęt nie do zdarcia 🙂
Jeśli chcecie się przekonać czy faktycznie moje spostrzeżenia są trafne, możecie sami przetestować patelnię firmy Woll, a wybór jest naprawdę szeroki 😉
Dla ułatwienia, co byście nie musieli scrollować całego Internetu, przesyłam Wam link do strony: https://www.patelnie-tytanowe.pl